Użytkownik forum lotnictwo.net.pl opisał, jak problemy z zatkanym przewodem ciśnieniowego pomiaru poziomu wody w jego pralce automatycznej natchnęły go do następującego pomysłu:
Zachowanie Tu-154 przed katastrofą można wyjaśnić zatkaniem lub zdławieniem przepływu gazu w czujniku ciśnienia statycznego używanego przez wysokościomierz barometryczny.
Spowodowałoby to opóźnienie we wskazywaniu prawdziwej wysokości. Autopilot w takim przypadku kompensowałby to - zwiększając rzeczywistą prędkość opadania.
W momencie usunięcia przeszkody w systemie pomiarowym - nastąpiłoby pozorne, bardzo silne zwiększenie opadania (np. jak -25m/s - wynikające ze stenogramu) - związane nie z rzeczywistym opadaniem, ale z przyśpieszonym wyrównywaniem się ciśnienia...
Podobne zjawisko przeżywa każdy, komu przytykają się podczas lądowania uszy.
Chyba teoretycznie byłoby możliwe zaistnienie takiej sytuacji samoistnie - przy niezwykle niekorzystnym zbiegu okoliczności, chociaż jako metoda sabotażu - byłoby to idealne rozwiązanie: proste, skuteczne i niewykrywalne...