Jeżeli wyniki sondaży zostaną potwierdzone, to zwyciężył Bronisław Komorowski. I ta część Polski, która widzi przyszłość swojego kraju w Unii Europejskiej - kraju demokracji, pluralizmu, gospodarki rynkowej i państwa prawa.
Wybory te mają wymiar symboliczny. W sferze deklaracji obu kandydatów niewiele dzieli, dzieli ich natomiast wszystko w sferze praktyki. Różnica między nimi przypomina różnicę między zwolennikami de Gaulle'a a zwolennikami Le Pena we Francji.
Jest to zatem konfrontacja proeuropejskiej centroprawicy demokratycznej z prawicą autorytarną, którą reprezentuje obóz Jarosława Kaczyńskiego. Polska głosująca na Komorowskiego to Polska wartości europejskich, demokratycznych, gospodarki rynkowej i państwa prawa.
Czy wartości te oraz wartości roku 1989 - demokracji i liberalizmu - będą zagrożone, gdyby wygrał
Jarosław Kaczyński? Problem nie leży w jego osobowości; w każdym razie nie jest to główny problem. Problem jest w obozach politycznych, ich mentalności i systemie wartości, które reprezentują. Obóz Kaczyńskiego, wspierany przez formacje skrajnej prawicy nacjonalistycznej i klerykalnej w rodzaju Radia Maryja, jest z całą pewnością niebezpieczny dla demokracji w Polsce.
Jak wybór prezydenta wpłynie na relacje Polski z Unią Europejską i Rosją? Jakie są priorytety w tych relacjach, jakie zagrożenia i jak ich uniknąć? Z jednej strony mamy do czynienia z polityką sprzyjającą integracji europejskiej i normalizacji stosunków Polski z Rosją oraz wszystkimi innymi sąsiadami. Z drugiej strony ze strony obozu Kaczyńskiego mamy do czynienia z Polską frustracji, lęku przed tym, co odmienne, i permanentnego strachu przed Rosją czy Niemcami; strachu, który bywa silniejszy niż racjonalny namysł.
Z tego też wynika wiara części opinii publicznej, że katastrofa smoleńska to rezultat zamachu ze strony Moskwy, która tą drogą usunęła polskiego prezydenta. Za tym strachem nie stoją żadne racjonalne argumenty; stoi za nim zła historyczna pamięć o tragicznych relacjach Polski z Rosją carów, a później z Rosją Stalina.
Polityka nietolerancji, destrukcji i permanentnego konfliktu, co było od dawna polityką
PiS, jest zawsze groźna. Dotyczy to wszystkich krajów Unii, także Polski.
W starej i nowej Europie (Amsterdam, Bratysława, Praga, Budapeszt) wygrywają partie prawicowe. Czy ten trend istnieje również w Polsce? Czy polska opinia publiczna staje się coraz bardziej prawicowa? Pojęcia prawicy i lewicy nie wydają mi się adekwatne do opisania tych procesów w Europie Centralnej, Wschodniej, a także w niektórych krajach Europy Zachodniej. Myślę, że trzeba tu mówić o nowej fali populizmu, który występuje pod rozmaitymi sztandarami ideologicznymi, ale jego sens jest zawsze antydemokratyczny. Populizm, autorytaryzm, polityka służb specjalnych były specjalnością różnych polityków, takich jak
Władimir Putin i Jarosław Kaczyński.
Czy dojście do władzy w
SLD polityków niezwiązanych z PZPR i zmiana języka PiS oznaczają koniec podziału na scenie politycznej związanego z konfliktem między tradycją "Solidarności" a spadkobiercami partii rządzącej w PRL? Nie jest to jeszcze ostateczny koniec, ale na pewno od kilku lat obserwujemy zanikanie ważności tego podziału - w stosunku do ważniejszych, wyżej wymienionych podziałów.
Cieszę się ze zwycięstwa Bronisława Komorowskiego, znam bowiem jego drogę polityczną od wielu lat i zawsze szanowałem jego wybory, choć często moje wybory były odmienne. Cieszę się, gdyż Polacy odrzucili złowrogie widmo IV RP, państwa podejrzliwości i strachu, a wybrali drogę polityki racjonalnej i opartej na przekonaniu, że Polska jest dla wszystkich.
Jednak bardzo dobry wynik Jarosława Kaczyńskiego wskazuje, że wielka część Polaków nie czuje się w naszym państwie u siebie. Zadaniem nowego prezydenta i rządzącej koalicji jest uczynienie wszystkiego, by także wyborcy Jarosława Kaczyńskiego poczuli się u siebie w naszym państwie.