Pani Justyna Bura walczy od 12 maja o odzyskanie dziecka.
Siostry salezjanki prowadzące przedszkole w Łomiankach przy ul. Warszawskiej wydały Julkę 12 maja siostrze pani Justyny, której towarzyszyła pani kurator z sądu rodzinnego dla Żoliborza.
Jak dowiedzieliśmy się 13 maja od siostry pani Justy, "pani kurator dała nam wybór: albo przyjmiemy z mężem pieczę zastępczą nad Julką, albo zostanie ona przekazana obcej rodzinie, tak że ani matka, ani nikt bliski nie będzie nawet wiedział gdzie się znajduje i co się z nią dzieje."
Pani Bura miała od 2015r. ustanowiony nadzór kuratorski. Zawsze informowała swojego kuratora o swoim miejscu zamieszkania. Nikt jednak nie zawiadomił jej o prowadzonym postępowaniu o dalszym ograniczeniu praw rodzicielskich. Kurator Robert Kaczyński powiedział jej niedawno, że "nadzór kuratora został zawieszony, ponieważ nie ma już do niego podstaw". Okazało się to kłamstwem, a tymczasem składał on fałszywe zeznania, które przyczyniły się do dramatu małej Julki i jej mamy.
Nic nie zwiastowało problemów, kiedy w piątek, 12 maja zadzwoniła siostra p. Justyny i oddała telefon towarzyszącej jej pani Kurator. Okazało się, że dzwoniły z przedszkola. Kurator oświadczyła, że "chciała oddać Julkę do obcej rodziny, ale zadecydowała, że jednak rodzina jej siostry będzie odpowiednia".
Obecnie pani Justyna Bura nie ma kontaktu ze swoją córką. Mąż jej siostry najchętniej oddałby Julkę "gdziekolwiek" gdyż "nie obchodzi go, co się z nią stanie". Kilka zdań wcześniej narzekał, gdyż okazało się, że nie ma dostępu do 500+ i alimentów na Julkę "bo sąd to zablokował".
Więcej informacji na http://www.ekspedyt.org/2017/05/13/polska-kraj-w-ktorym-sady-i-kuratorzy-porywaja-dzieci/
Pani Justyna dbała o patriotyczną edukację swojej córki - Julki